Nastał czas na wyprawę życia i miały to być najlepsze dni w roku. Wszyscy na grubo przygotowani i o tej wyprawie myśleliśmy na okrągło przez ostatnie dni, a nawet tygodni.
14-16 lipca przesiadywałem na łowisku Wzory, gdzie przez 2 dni miałem 3 brania i każda ryba zerwana. Jedna ryba w zaczepach, a druga podczas holu puściła. Po tym wypadzie morale spadły,ale na 17-19 lipca mieliśmy zarezerwowany cypel numer 1 na eko farmie żelechów.
W składzie ja, Paweł, Patryk Szupiluk, Adam, Grzesiu, Kuba. Chłopaki już tydzień przed wyprawą szykowali się na wyprawę.Nakupili żyłek, strzałówek, rod poda i masę innych sprzętów. I standardowo jakieś kulki, ciężarki, haczyki czy stopery do kulek.
Po 300 metrów żyłeczek od kongera 0,30mm i jazda. Te żyłki sam miałem już wcześniej. Charakteryzują są bardzo dużą rozciągliwością, która pomaga wybaczyć błędy podczas holu.
Jeszcze na szybko przed wyjazdem dostałem paczkę z Fikado i miałem praktycznie wszystko na wyjazd.
17 lipca z samego rana z Pawłem skoczyliśmy do miasta zakupić mixu dla gołębi, który idealnie nadaje się do wędkowania. Paweł w parniku w 2-3 godziny się uporał z mixem.
Auto zapakowane po same brzegi i można ruszać. Po około godzinie i 20 minut i jesteśmy na miejscu. Podjeżdżamy pod cypel i wypakowujemy się z samochodu. Ja w międzyczasie idę zapłacić za pobyt i jazda na łowisko. Wypakowywanie się i rozpakowania gratów zajęło nam ponad godzinę. Patryk Szupiluk poszedł po rowerek wodny,gdyż nim wywoziliśmy zestawy. A teraz w rękę Deeper i szukamy górek na płytkiej wodzie. Średnia głębokość eko farmy to 3-4m,a nam udaje się znaleźć górkę na głębokości 1,8m i tam chłopaki wywożą zestawy pod drugi brzeg.
Pod każdy zestaw wysypaliśmy po około 1 kilograma mixu na zestaw i czekaliśmy na branie. Wszyscy praktycznie łowiliśmy na kukurydzę lub produkty z oferty Fikado. Po 3 godziny zabawy z rozpakowaniem się,sondowaniem łowiska i wywiezieniem zestawów. Czas na relaks i jakiś szybki posiłek.
Po jakiś 20 minut po zarzuceniu feedera Mikado Trython na metodzie mam branie ryby. Opór nie wielki i jest ryba na brzegu, ale nie taka jaką bym chciał tutaj złowić. Płoć ma 34 cm. Fakt medalowa, ale czekałem na branie długo wyczekiwanego karpia.
W nocy po nieprzespanych wcześniejszych kilku nockach poszedł spać z centralką w kieszeni, ale żadne branie w nocy nie obudziło mnie.Rano około 5 godziny się budzę i dowiaduje się, że przez noc tylko szupil złowil 1 płoć oraz Paweł karasia 37 cm.
Troszkę słabo. Za to klasę na stanowisku numer 5 pokazuje Kuba, którego zapoznaliśmy na łowisku Wzory. Złowił karpia i ładnego jesiotra.
A u nas w dzień wpada kilka płoci.
Ale są też odjazdy karpiowe.Pierwszy u Grzesia, gdzie Szupil holuje rybę z rowerka wodnego.,ale po 10 minutach walki ryba wchodzi zaczep i po rybie.
Następne brania u mnie i u Grzesia.Każda ryba prawidłowo zacięta i kilka sekund walki z brzegu i wskakujemy na rowerek wodny i płyniemy do ryby. Chwila walki i trzeba uznać wygraną ryby. Nie był to też przypadek, gdyż gęsto tam występujące racicznice nie jednej osobie przecięły żyłkę. Były też dwa przypadki, że została przecięta strzałówka czy sam leadcor. Adam z rana złowił swojego rekordowego leszcza 51 cm.
Po południu razem z Szupilem skoczyliśmy do restauracji coś zjeść. Przekonaliśmy się, że naprawdę mają pyszne dania.
Szupik z Kubą będąc na cyplu karpiowym dowiedzieli się, że ryby biorą z 5 metrowej głębokości. Chwile po tym wpada do nas gościu z zielonego domka(takie stanowisko) i mówi, że 48h bez brania,gdzyż łowili na płytkiej wodzie, na górce.Szybka decyzja i zmiana taktyki.Znowu okazuje się przydatny Deeper oraz rowerek wodny.
Trochę czasu upłynęło i zestawy mamy na głębokiej wodzie. A wieczorem podziwialiśmy klimat eko farmy i ten piękny zachód słońca.
Druga noc bez jakiegokolwiek "piiikkk", a rano znowu zaczęły brań płocie.
Po 7 godzinie grając w karty Szupil żartuje, że brań już nie będzie, a na pewno nie u Grzesia.Po jakimś czasie następuje u Grzesia odjazd na zestawie znajdującym się na 5 metrowej wodzie.Szybki skok na rowerek wodny i po kilka minut walki, strzałówka 0,80 przecięta na racicznicach. Był jeszcze u mnie odjazd i u Grzesia,ale sytuacja taka sama.Chodź ja już swoją rybę miałem z 5 metrów od rowerka wodnego i pękła żyłka. Potem pomyślałem, że gdy nastąpi branie to hol będę bardzo siłowy by odciągnąć rybę jak najszybciej od dna,lecz brania już niestety nie było. W południe Kuba pokazuje klasę i wycholowuje ponad 12 kilogramowego karpia, zabrakło niewiele do jego PB
Wszyscy mu gratulujemy,a koniec zasiadki już powoli się zbliża, bo czas mięliśmy do godziny 18. O 16 znudzeni poszliśmy na plażę pokąpać się i popływać.
Pózniej został tylko czas na pakowanie się. Znowu ponad godzina pakowania i zaraz ruszamy do domu.Wszyscy zgodnie ocenili wyjazd 10/10 nie licząc ryb. Niestety ryby nie dopisały. Zrobiliśmy wszystko zgodnie z planem,ale zabrakło nam szczęścia.
super :D
OdpowiedzUsuńTO niezły sztynks
OdpowiedzUsuńa na wzorach, to fajne ryby biorą?
OdpowiedzUsuń