niedziela, 27 sierpnia 2017

Życiowe Jesiotry - 2 dniowa zasiadka - wielkie ryby

Nowe życiówki w Teamie-Potężne jesiotry.
Wybraliśmy się na łowisko Lindis z nastawieniem na karpie, a podczas wyprawy zostały ustanowione nowe życiówki w teamie. Została pobita waga życiówki suma przez inny gatunek. Wielkie ryby,wiele emocji, a to wszystko w tej wyprawie. Wszystko w tym artykule i zapraszam do czytania.





Już przed połową Sierpnia zaplanowaliśmy, że czas się udać na nowe łowisko. Udać się  na ostatnią w te wakacje wyprawę karpiową, dwudniową. Widząc efekty chłopaków z naszych okolic jak fajnie łowią na Lindis postanowiliśmy się tam wybrać, gdyż każdy kto tam wybierze się, wyjeżdża z nową życiówka. Widząc w internecie zdjęcia wyholowanych ryb wszyscy nakręciliśmy się na wypad na łowisko Lindis. Czas na rezerwację i dokonujemy jej dwa tygodnie przed wyjazdem. Okazuje się, że stanowiska, na których chcieliśmy połowić są już zajęty, a zostały tylko stanowiska numer 2,3,4,5 i  rezerwujemy to co jest.
W między czasie udało mi się kupić własny samochód(wcześniej jeździłem taty). Kupując zwracałem uwagę na:

-Benzyna+gaz lub ropa,a na pewno odpada sama benzyna,bo to dla mnie za drogi interes
-Kombi i tylko kombi by móc załadować się w te 4 czy 5 osób
-Przebieg mniejszy niż 300 000 km
-Coś w rocznikach 1999-2005
-Dobre i mocne,a także wysokie zawieszenie zawieszenie
I za 7000 zł został zakupiony Passat B5 w automacie, 1.9TDI w kombi na ryby w sam raz.



W internecie szukamy informacji na temat łowiska,jakiś filmików,fanpage,opisów itp. Piszemy do znajomych, którzy tam łowili. Łowisko posiada swój profil na facebooku:
Wiemy, że występuje tam dużo karpia i dużo dorodnego jesiotra, a amury występują tam tylko sporadycznie.
Dzień przed wyjazdem dzwoni do mnie Alex, który trochę już tam połowił. Pomógł nam przy doborze taktyki jak i opisał nam  łowisko i łowienia tam.
Przy okazji zapraszam na jego kanał, gdzie już za chwilę będzie trochę filmów z karpiowania.

W piątek 25 sierpnia o godzinie 12 wszyscy się spotykamy u mnie i pakujemy się. O 13 wyjeżdżamy w składzie ja,Szupil(Patryk), Grzesiu i Kuba. W cztery osoby spakowaliśmy się do pojemnego Passata. Dzieli nas 160 km od łowiska, a po drodze wstępujemy do Siedlec do McDonald's coś zjeść i po 30 minutach przerwy i jedziemy dalej.



Najgorzej było przedostać się przez Warszawę. Niby jechaliśmy obwodnicą, ale był to dramat. Piątek o godzinach wieczornych i ludzi pełno na drodze. Ponad godzinie przebijania się przez samą Warszawę, a po czterech godzinach drogi jesteśmy na łowisku Lindis.
Godzina rozpakowania,a przemiła Pani Ala (właściciela łowiska) pomaga nam w sprawie głębokości wody,a także przedstawia nam jaki jest regulamin i na co warto łowić.



Wcześniej dowiedzieliśmy się, że jesiotr na tym łowisku żeruje na odległości 1-5 m od brzegu, a więc u mnie dwa zestawy wylądowały pod wyspę na karpia. Wywiezione przy pomocy łódki na owocowo,a jedna na śmierdziuchu przy brzegu. Reszta ekipy z podobną taktyka, a wszyscy łowimy na produkty GenesisCarp.
Czas na relaks,a koło 21-22 jest pierwszy odjazd u Szupila na feederze, w którym zestaw był umieszczony na 3m od brzegu. Ryba skusiła się na czosnek z Genesis. Po około minucie walki przy brzegu ryba w końcu wjechała w podbierak,a później jesiotr ląduje na macie. Wszyscy wiedzą że to nowa życiówka Szupila,bo wcześniejsza wynosiła tylko 5,5 kg i pochodziła z Łowiska u Szerszenia. Ryba wierci się na macie, a wędkę pomagał odłożyć dalej na bok. Akurat tak ją odłożyłem, że zestaw(na metodzie) ląduje jeszcze z przynętą do wodzie. Ważymy na szybko rybę,a waga po odjęciu worka pokazuje 9,2 kg,a miara pokazuje 117 cm,a więc rekord osobisty Patryka pod względem wagi i długości. Czas na sesję fotograficzną, a tymczasem na wędce, którą wcześniej odłożyliśmy na bok zaczęło coś ruszać. Wędka zmierza w stronę wody,a jako, że stoję najbliżej zacinam. Kolejny  jesiotr. Z 30 sekund walki, ale  żyłka była zaplątana o kołowrotek(wiadomo jak to jest po rybie życia,wędka nie była zarzucona z celem złowienia czegoś tylko z celem odłożenia na bok, aby nie przeszkadzała) i  błąd daje o sobie znać,a ryba odjeżdża z pełnym impetem zrywając zestaw. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.



Patryka Szupiluka ryba zważona i szybko trafia do wody i jak w przypadku karpi,  gdy ktoś złowi swoją nową życiówkę(większą rybę)to polewa się go wiadrem wody. U nas w teamie też tak jest,że tyczy to się każdego gatunku ryby, a więc u Szupila wylądowało wiadro wody na głowie.
Rano od 5 do 8 godziny były kolejne brania na zestawach Kuby i u Grzesia. Pierwszy odjazd został przegapiony,a drugie branie zaciął Grzesiu i walczył z rybą, ale ryba szła mocno w stronę pomostu i żeby tam się nie zaplątała trzeba było użyć znaczniej siły i przy tym pękła żyłka(0,35mm).

Około godziny 10 zacząłem czytać książkę, którą zabrałem na tą wyprawę, a mianowicie książkę o Ronaldinho - moim ulubionym piłkarzu. Szupil sobie leży i tak każdy na swój sposób się relaksuje. Jakoś o 14-15 jest odjazd u Szupila, zacięcie i pusto. Potem znowu powtórka. Zacinam i pusto. Okazuje się, że mieliśmy za mały haczyk, bo akurat ta wędka była na metodzie z haczykiem nr 8 lub nr 10. W 3-4 godziny 120 stron książki zostało przeczytane,a o 17 zamawiamy sobie coś do jedzenia. Czas na późniejszy obiad, a mianowicie kebaby,cola,hamburgery i frytki.


Podczas wyprawy testujemy nowości z Genesis, które okazały bardzo praktyczne w szczególności PVA Bombs, czyli zanęta w gotowych siateczki PVA





O 18 godzinie robimy 45 minutowego live na żywo prosto na YT, gdzie na żywo nagrało się trochę branie u Kuby. Zacięcie i  kilka sekund odjazdu,a po chwili ryby już nie było.

Jeszcze przed 19 z Szupilem  postanowiliśmy zanęcić linię brzegową wsypując ponad 2 kg mixu pelletów i kulek śmierdziuchów  z Genesisa,a dokładniej :
- Kulkami Bloodworm 
- Kulkami Squid&Octopus 20mm
- Kulkami Monstercrab 20mm i mocarny krill
- Pelletami halibutowymi(kolor czarny i czerwony)


Wszystko w celu złowienia jesiotra,skoro karp nie żeruje.


O 19 poszliśmy do sklepu dokupić coś na grila i tak  do 21:30 sobie  grillujemy. Przed 22 poszedłem spać,a budzik ustawiłem na 23, aby przerzucić zestawy. Niestety budzik mnie nie obudził, ale o 0:00 obudził kolega dzwoniąc do mnie. Patrzę, która jest godzina i idę przerzucić zestawy. Wędka Shimano Alivio na metodzie uzbrojona w pellet 14mm Genesis HOOK Pellet Pacyfic Dream koloru czerwonego(bo są 2 kolory w opakowaniu) podwieszona  popkiem Genesis perfect line-Sweet rainbowa,kuleczka pomarańczowa,a na dwóch pozostałych wędkach to była kukurydza podbita białym dumbelsem i ostatnia wędka na kawałek zwykłej szprotki z sklepu( celach testowych)



Pakuje się do śpiwora i mija jakieś 15 minut,czyli jest godzina 0:30, jeszcze nie zasnąłem i słusze odjazd,centralka piszczy,podbiegam,zacinam i czuje, że coś siedzi. Branie na zestawie z pelletem i pomarańczowym pop upem. Krzyczę do chłopaków i odpowiada mi tylko Kuba, który nie spał. Ryba dzielnie walczy z 10-15 minut,ale nie chce siłować się z ryba, bo wiem, że zaczepów obok nie mam. Po jakiś 5-7 minutach ryba daje się poholować z 25 metra, a gdy jest z 5m od brzegu robi kolejny odjazd. Kolejne kilka minut walki i ręka nawet zaczyna lekko boleć. W końcu znowu udaje się podholować z 30 metra i ryba jeździ przy brzegu,aż w końcu jedzie w stronę podbieraka, którego trzyma Kuba. Pytam się Kuby czy ryba w jest podbieraku,a Kuba na chwilkę zaniemówił, a ja myślę przez sekundę "ciekawe czy ryba poszła pod podbierakiem czy wpadła jednak w podbierak". Kuba w końcu mówi że siedzi, ryba na matę. Kuba budzi Grzesia, który przychodzi z wiadrem wody cały zaspany i ledwo patrzy na oczy, a ja rekami trzymam rybę by nie "skakała" w macie. Grzesiu zaspany zamiast polewać rybę, polewa moje ręce i bluzę... Odhaczamy jesiotra i oceniam na jakieś 10 kg,bierzemy miarkę,ale nie mieści się w macie. To podnoszę go do góry i Grzesiu mierzy,a miarka pokazuje 126 cm, więc jest większy od tego co złowił Szupil. Największy jesiotr w moim życiu i największy w naszym Teamie. Ważymy go, Kuba podnosi wagę i pokazuje 14,6 kg a wiec już niemal pewne, że to życiówka. Kuba osobno waży worek karpiowy, który ważył 0,4 kg i ogólna spada do waga 14,2 kg. Nowa życiówka pobita o 400g gram, bo wcześniejszy sum ważył 13,8 kg.
Całe szczęście, że po życiówce Szupila umówiliśmy się, że gdy ktoś z nas pobije swoje PB(życiówkę) do 500 gram to go nie oblewamy wodą,a ja pobiłem ją o 400 gram, więc nie musiałem być mokry w środku nocy, gdzie temperatura wynosiła jakieś 13-14 stopni.



Sesja fotograficzna i do wody. Przychodzi Szupil i idziemy na pomost, gdzie łowi Kuba i Grzesiu. Po 30 minut gadki u Grzesia odjazd. Ryba jedzie z 10 sekund i Grzesiu dobiega,zacina i pusto.

O godzinie 1 zdecydowaliśmy, że początkowa taktyka była nie wypałem, bo karp tego dnia nie żerował. Na 12 stanowisk było 10  zajętych i przez te 30 godzin co już siedzieliśmy to na 10 osób został wyjęty tylko 1 karp. Poznaliśmy już przynętę - killera - na tej wodzie na jesiotra,a tym killerem tym był właśnie pellet 14mm podwieszony popkiem.



No to o 1:30 idziemy spać. Brań do rana już nie było,a o 6 pakujemy się by o 7 wyjechać.
Zapakowani jedziemy by jak wcześniej o 17 godzinie w piatek przez Warszawę przebijaliśmy się godzinę. Tak teraz niecałe 20 minut i po drodze do Siedlec widzimy wypadek śmiertelny,z udziałem dwóch samochodów, a niecałe 2 godziny drogi potem i jesteśmy w domu.
Ja z Szupilem zadowoleni choć Kuba z Grzesiem już nie konieczne,bo końcu zostali bez wyjętej ryby. Przed nami jeszcze dużo nauki,ale ogólnie każdy z nas na kiju miał rybę,ale nie zawsze to wędkarz wygrywa...
I tym akcentem kończymy dzisiejszy wpis.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz