Już 11 lipca
co oznacza, że już od 11 dni można łowić sumy. W dniach 8-9 lipca planujemy z
Pawłem, że trzeba gdzieś wyskoczyć za sumem. W promieniu 40 km znamy tylko dwie wody, gdzie występuje prawdziwy król polskich rzek i zbiorników. Jedną z nich jest
Bug oddalony od nas 40 km. Drugą zaś jest Zbiornik "Kozioł" w Janowie
Podlaskim, który znajduje się 35 km. Więc sprawa prosta na zbiorniku łatwiej
się łowi niż na rzecze i wybór pada na zbiornik "Kozioł".
Z Pawłem
dogadujemy się, że ja załatwiam wątróbkę, a Paweł robaki. I tak się stało, że
po drodze kupiłem 900 gram wątróbki,a Paweł wcześniej nakopał pewnie z 500 gram
czerwony robaków jak i rosówek. Szybko spakowaliśmy najważniejsze rzeczy, a
także wzięliśmy z sobą łódkę zanętową by wywozić nią zestawy oraz zanęcić
wątróbką i robakami miejsca, gdzie miały znajdować się nasze zestawy. Paweł
spakował z sobą sumówkę i karpiówkę, a ja z sobą zabrałem dwie karpiówki oraz
wędkę z zestawem spławikowym .
Po 40 minut drogi skuterem jesteśmy na łowisku. Nasz miejscówka na której chcieliśmy łowić jest na całe szczęście wolna. Szybko rozkładam zestaw z spławikiem i łowie pierwszego żywca, który idzie na wędka Shimano Alivio 360cm/120g, a na wędkę Jaxon Harmony Carp 330cm/100g idzie pęczek rosówek i robaków. U Pawła na sumówkę z Mikado idzie wątróbka, a na jego karpiówkę Shimano Alivio pęczek rosówki. Teraz wywozimy zestawy:
I czekamy na branie. W chwili wolnej biorę skuterek i szybki wypadzik do pobliskiego marketu, aby zakupić coś do jedzenia na nockę.
Mini kolacja i nadal oczekujemy brania. W międzyczasie jakoś w godzinach 19-20 robimy z Pawłem live (transmisję na żywo) podczas której pobiliśmy rekord uczestników. Na live było 330 oglądających na żywo, a po 30 minut transmisji skończyła, gdyż skończył się pakiet internetu . Wiatr wieje w naszą stronę co lekko nas wkurza, ale trudno łowić trzeba. Te warunki i woda nie podoba mi się i obstawiam, że nic nie złowimy. Paweł pełny nadziei i wiary mówi, że coś fajnego wpadnie. Dochodzi godzina 22 i jest pierwsze pikanie sygnalizatora na mojej wędce z robakami/rosówkami. Chwilę później następuje zacięcie, krótki hol i ryba praktycznie na brzegu. Nie duży krąp połakomi się na pęczek robaków.
Ma na oko 18-22 cm. No cóż spodziewałem się brania innej ryby. Przerzucamy wędki, a krąpia wkładam do wiaderka, bo może się potem przydać jako żywiec na drapieżnika.
Około godziny 23 wpada do nas widz, który niedaleko mieszka i dowiadujemy :
-że węgorza jest bardzo dużo na lewej stronie łowiska, patrząc od drogi.
-że najwięcej sumów i sandaczy były łowionych w ich okresie ochronnym,a mianowicie w maju
-że sandacz przesiaduje na przeciwnym brzegu, czyli daleko od nas
-że na wątróbkę ciężko łowić, bo ławice krąpi ją zjadają
-że na trupka warto tu połowić
-że suma nęcili trupkami i filetami, ale z pontonu
-że szczupaka tutaj praktycznie nie ma, gdyż go sandacz go zdominował
-że miejscowi to tacy amatorzy, że tylko drobnice na spławik łowią
-że miejscowi nie polują na większą rybę bo i tak wiedzą, że jej nie wyciągnął.
I tak od 23 przez całą godzinę rozmailiśmy, po czym widz odjechał. Paweł zasnął,a ja przerzucam zestawy i kotwicę na mojej wędce Shimano Alivio ląduje krąp, którego wcześniej złowiłem na robaki i pakuje się w śpiwór. I tak sobie śpię do godziny 2, aż nagle budzi mnie sygnalizator. Co chwilę słychać dźwięk spowodowany wysuwającą się żyłka z kołowrotka. Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowę to sum. Po chwili zacinam i widzę jak żyłka jest skierowana z 30 metrów w prawą stronę od miejsca w którym zarzuciłem zestaw. Czuje coś nie za dużego na wędce i walczy zupełnie inaczej niż sum. Rybę ucieka i jest pewnie na odległości 50 metra. W końcu kilka metrów od brzegu ryba daje o sobie znać i zaczyna się prawdziwe tornado. Ryba wyskakuje z wody przy czym dużo chlupie woda.Wysuwa się żyłka z kołowrotka przy czym hamulec pięknie gra. Widzę coś jasno białego, ale nie może to być sum. Sum inaczej walczy. Szybko budzę Pawła, który wyskakuje z śpiwora jak poparzony i bierze szybko podbierak i po kilku minutach walki przy brzegu podbiera mi rybę. Dopiero przy samym podbieraku widzę, że tą rybę jest piękny sandacz. No cóż sandacz zamiast suma? Jestem w szoku, ale i też mega szczęśliwy, zadowolony z tego przyłowu.
Szybka sesja fotograficzna i jest koło 2 w nocy. Sandacz wymiarowy, więc wpuszczę do siatki, aby rano dokładnie go obejrzeć i zrobić lepsze zdjęcia, a także nagrać jego wypuszczenie.
W nocy wpadło nam chyba z 2 czy 3 krąpie na czerwone robaki/rosówki, a także przy okazji coś mi trupka zjadło głowię i wyjadło flaki. Przypuszczamy, że była to sprawka węgorz.
Od 2:30 do 4 nie mogłem spałem przez emocje,gdyż byłem bardzo podekscytowany z złowienia sandacza. Paweł również nie mógł spać,a kiedy zaczęło się rozwidniać. To Paweł zwinął wędkę z wątróbką i poszedł wsiąść wędkę z spławikiem by zabawić się z drobnicą z pomoście. Miejscowi poprzedniego dnia łowili tam to też miejsce było zanęcone i wypadało sprawdzić czy coś tam nie weźmie. Zestaw jaki używał to Robinson Telespin z żyłką 0,18mm, spławik 2-3 gramy, haczyk nr 10, a na przynętę dwa białe robaki. Z jego relacji wynika, że pierwsze 3 brania nie były zacięte, aż w końcu zaciął i usłyszałem krzyk Pawła "Rafał ma coś większego dawaj podbierak" Ja w pierwszej chwili myślę sum, ale kurcze jak sumy miał łowić jak poszedł na spławik łowić. Zaspany wyskakuje z śpiwora w samych skarpetach i biorę podbierak. Chwila i byłem pod pomostem,a po kilku minutach walki widać coś srebrzystego przy powierzchni. Pomyślałem przez chwile, że to pewnie leszcz, ale na powierzchni ukazuje się ogromny karaś, który po chwili ląduje w podbieraku.
Mierzymy rybę,która mega się wierci i odczytujemy, że ma 41-43 cm, a waga pokazuje 1,3 kg. Po krótkiej sesji zdjęciowej ryba trafia do wody. Paweł zadowolony z złowienia karasia wędkuje dalej na pomoście. Po kilkudziesięciu minutach jego łupem padają krąpiki w przedziale 15-25 cm oraz potem wzdręgi w granicach 13-20 cm. Po godzinie 6 u mnie na zestawie z robakami odjazd niczym jak w braniu karpiowym,a po kilku sekundach zacięcie i holujemy rybę. Ryba płynie w stronę brzegu, czasami schodzi na prawą czy lewą stronę,ale cały czas idzie dobrze do brzegu. Niepotrzebnie bardziej dokręcam hamulec, bo myślę, że znowu mam krąpia na końcu zestawu, a tu w odległości 7-10 metrów od brzegu ryba robi gigantyczny odjazd. Wędka na zgięta w pełną parabole. Bach i ryby nie ma. Okazuje się, że w stalce pękła agrafka(już więcej stalki nie użyje). Po tym biorą tylko krąpie i kończymy wędkowanie. Wyciągamy sandacza z siatki,mierzymy i robimy zdjęcia:
A następowanie wypuszczamy go w bardzo dobrej kondycji co widać na filmie poniżej
O 7-8 godzinie spakowaliśmy i zakończyliśmy wędkowanie,a cały film z wyprawy zamieszam poniżej :
Jak złapać rosówki?
OdpowiedzUsuńRosówki, metody łapania.
https://rybyy.blogspot.com/2018/12/jak-zapac-rosowki.html
Na zbiorniku Kozioł są szczupaki, poniedziałek wielkanocny roku 2018 dwa złapałem na spining na kopyto. Na dzień dzisiejszy 30.09.2019 tragedia, zakwit wody zielona co oznacz mniejsza ilość tlenu a co za tym idzie ryba staje się himeryczna i ospała poprzez to brania są słabsze bądź ich nie ma.
OdpowiedzUsuń