piątek, 21 lipca 2017

Wyprawa na Suma, nieoczekiwany przyłów i medalowy Karaś





Już 11 lipca co oznacza, że już od 11 dni można łowić sumy. W dniach 8-9 lipca planujemy z Pawłem, że  trzeba gdzieś wyskoczyć za sumem. W promieniu 40 km znamy tylko dwie wody, gdzie występuje prawdziwy król polskich rzek i zbiorników. Jedną z nich jest Bug oddalony od nas 40 km. Drugą zaś jest Zbiornik "Kozioł" w Janowie Podlaskim, który znajduje się 35 km. Więc sprawa prosta na zbiorniku łatwiej się łowi niż na rzecze i wybór pada na  zbiornik "Kozioł".

Z Pawłem dogadujemy się, że ja załatwiam wątróbkę, a Paweł robaki. I tak się stało, że po drodze kupiłem 900 gram wątróbki,a Paweł wcześniej nakopał pewnie z 500 gram czerwony robaków jak i rosówek. Szybko spakowaliśmy najważniejsze rzeczy, a także wzięliśmy z sobą łódkę zanętową by wywozić nią zestawy oraz zanęcić wątróbką i robakami miejsca, gdzie miały znajdować się nasze zestawy. Paweł spakował z sobą sumówkę i karpiówkę, a ja z sobą zabrałem dwie karpiówki oraz wędkę z zestawem spławikowym .
 

Po 40 minut drogi skuterem  jesteśmy na łowisku. Nasz miejscówka na której chcieliśmy łowić jest na całe szczęście  wolna. Szybko rozkładam zestaw z  spławikiem i łowie pierwszego  żywca, który idzie na wędka Shimano Alivio 360cm/120g, a na wędkę Jaxon Harmony Carp 330cm/100g idzie pęczek rosówek i robaków. U Pawła na sumówkę z Mikado idzie  wątróbka, a na jego karpiówkę Shimano Alivio pęczek rosówki. Teraz wywozimy zestawy:

I czekamy na branie. W chwili wolnej biorę skuterek i szybki wypadzik do pobliskiego marketu, aby zakupić coś do jedzenia na nockę.

Mini kolacja i nadal oczekujemy brania. W międzyczasie jakoś w godzinach 19-20 robimy z Pawłem live (transmisję na żywo) podczas której pobiliśmy rekord uczestników. Na live było 330 oglądających na żywo, a po 30 minut transmisji skończyła, gdyż skończył się pakiet internetu . Wiatr wieje w naszą stronę co lekko nas wkurza, ale trudno łowić trzeba. Te warunki i woda  nie podoba mi się i obstawiam, że nic nie złowimy. Paweł pełny nadziei i wiary mówi, że coś fajnego wpadnie. Dochodzi godzina 22 i jest pierwsze pikanie sygnalizatora na mojej wędce z robakami/rosówkami. Chwilę później następuje  zacięcie, krótki hol i ryba praktycznie na brzegu. Nie duży krąp połakomi się na pęczek robaków.

Ma na oko 18-22 cm. No cóż spodziewałem się brania innej ryby. Przerzucamy wędki, a krąpia wkładam do wiaderka, bo może się potem przydać jako żywiec na drapieżnika.
Około godziny 23 wpada do nas widz, który niedaleko mieszka i dowiadujemy :
-że węgorza jest bardzo dużo na lewej stronie łowiska, patrząc od drogi.
-że najwięcej sumów i sandaczy były łowionych w ich okresie ochronnym,a mianowicie w maju
-że sandacz przesiaduje na przeciwnym brzegu, czyli daleko od nas
-że na wątróbkę ciężko łowić, bo ławice krąpi ją zjadają
-że na trupka warto tu połowić
-że suma nęcili trupkami i filetami, ale z pontonu
-że szczupaka tutaj praktycznie nie ma, gdyż go sandacz go zdominował
-że miejscowi to tacy amatorzy, że tylko drobnice na spławik łowią
-że miejscowi nie polują na większą rybę bo i tak wiedzą, że jej nie wyciągnął.

I tak od 23 przez całą godzinę rozmailiśmy, po czym widz odjechał. Paweł zasnął,a ja przerzucam zestawy i kotwicę na mojej wędce Shimano Alivio ląduje krąp, którego wcześniej złowiłem na robaki i pakuje się w śpiwór. I tak sobie śpię do godziny 2, aż nagle budzi mnie sygnalizator. Co chwilę słychać dźwięk spowodowany wysuwającą się żyłka z kołowrotka. Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowę to sum. Po chwili zacinam i widzę jak żyłka jest skierowana z 30 metrów w prawą stronę od miejsca w którym zarzuciłem zestaw. Czuje coś nie za dużego na wędce i  walczy zupełnie inaczej niż sum.  Rybę ucieka i jest pewnie na odległości 50 metra. W końcu kilka metrów od brzegu ryba daje o sobie znać i zaczyna się prawdziwe tornado. Ryba wyskakuje z wody przy czym dużo chlupie woda.Wysuwa się żyłka z kołowrotka przy czym hamulec pięknie gra. Widzę coś jasno białego, ale nie może to być sum. Sum inaczej walczy. Szybko budzę Pawła, który wyskakuje z śpiwora jak poparzony i bierze szybko podbierak i po kilku minutach walki przy brzegu podbiera mi rybę. Dopiero przy samym podbieraku widzę, że tą rybę jest piękny sandacz. No cóż sandacz zamiast suma? Jestem w szoku, ale i też mega szczęśliwy, zadowolony z tego przyłowu.

Szybka sesja fotograficzna i jest koło 2 w nocy. Sandacz wymiarowy, więc wpuszczę do siatki, aby rano dokładnie go obejrzeć i zrobić lepsze zdjęcia, a także nagrać jego wypuszczenie.
W nocy wpadło nam chyba z 2 czy 3 krąpie na czerwone robaki/rosówki, a także przy okazji coś mi trupka zjadło głowię i wyjadło flaki. Przypuszczamy, że była to sprawka węgorz.


Od 2:30 do 4 nie mogłem spałem przez emocje,gdyż byłem bardzo podekscytowany z złowienia sandacza. Paweł również nie mógł spać,a kiedy  zaczęło się rozwidniać. To Paweł zwinął wędkę z wątróbką i poszedł wsiąść wędkę z spławikiem by zabawić się z drobnicą z pomoście. Miejscowi poprzedniego dnia łowili tam to też miejsce było zanęcone i wypadało sprawdzić czy coś tam nie weźmie. Zestaw jaki używał to Robinson Telespin z żyłką 0,18mm, spławik 2-3 gramy, haczyk nr 10, a na przynętę dwa białe robaki. Z jego relacji wynika, że pierwsze 3 brania nie były zacięte, aż w końcu zaciął i usłyszałem krzyk Pawła  "Rafał ma coś większego dawaj podbierak" Ja w pierwszej chwili myślę sum, ale kurcze jak sumy miał łowić jak poszedł na spławik łowić. Zaspany wyskakuje z śpiwora w samych skarpetach i biorę podbierak. Chwila i byłem pod pomostem,a po kilku minutach walki widać coś srebrzystego przy powierzchni. Pomyślałem przez chwile, że to pewnie leszcz, ale na powierzchni ukazuje się ogromny karaś, który po chwili ląduje w podbieraku.


Mierzymy rybę,która mega się wierci i odczytujemy, że ma 41-43 cm, a waga  pokazuje 1,3 kg. Po krótkiej sesji zdjęciowej ryba trafia do wody. Paweł zadowolony z złowienia karasia  wędkuje dalej na pomoście. Po kilkudziesięciu minutach jego łupem padają krąpiki w przedziale 15-25 cm oraz potem wzdręgi w granicach 13-20 cm. Po godzinie 6 u mnie na zestawie z robakami odjazd niczym jak w braniu karpiowym,a po kilku sekundach zacięcie i holujemy rybę. Ryba płynie w stronę brzegu, czasami schodzi na prawą czy lewą stronę,ale cały czas idzie dobrze do brzegu. Niepotrzebnie bardziej dokręcam hamulec, bo myślę, że znowu mam krąpia na końcu zestawu, a tu w odległości 7-10 metrów od brzegu ryba robi gigantyczny odjazd. Wędka na zgięta w pełną parabole. Bach i ryby nie ma. Okazuje się, że w stalce pękła agrafka(już więcej stalki nie użyje). Po tym biorą tylko krąpie i kończymy wędkowanie. Wyciągamy sandacza z siatki,mierzymy i robimy zdjęcia:

A następowanie wypuszczamy go w bardzo dobrej kondycji co widać na filmie poniżej



O  7-8 godzinie spakowaliśmy i zakończyliśmy wędkowanie,a cały film z wyprawy zamieszam poniżej :






2 komentarze:

  1. Jak złapać rosówki?
    Rosówki, metody łapania.

    https://rybyy.blogspot.com/2018/12/jak-zapac-rosowki.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Na zbiorniku Kozioł są szczupaki, poniedziałek wielkanocny roku 2018 dwa złapałem na spining na kopyto. Na dzień dzisiejszy 30.09.2019 tragedia, zakwit wody zielona co oznacz mniejsza ilość tlenu a co za tym idzie ryba staje się himeryczna i ospała poprzez to brania są słabsze bądź ich nie ma.

    OdpowiedzUsuń