środa, 2 sierpnia 2017

Największa ryba w życiu wyholowana - SUM 13,8 kg i 130 cm


ŻYCIÓWKA 13,8 kg i 130 cm :D JEST MOC !!!

Jest 1 Sierpnia, od kilku dni upały po 30+ stopni. Jeszcze nie podejrzewałem, że na następny dzień będę z rybą życia. Przez ostatnie 4 dni byłem chory i przez co ominęło mnie 2 nocki. Pełny nadziei, moralnie podbudowany, bo w końcu na rybach. Niby wszystko ok, ale martwi mnie jedna sprawa, a mianowicie te upały w dzień 35C stopni i w nocy 20-25C.
No cóż czytając w necie, że niby sum dobrze bierze w upały. Przypomina mi się , że na wielu filmach widziałem właśnie sumy łowione w największe upały, ale główny cel mojej wyprawy był węgorz chociaż liczyłem się z przyłowem  sandacz i sum.

Myślę zawitam do internetów i spytam się moich kochanych widzów na grupce co o tym sądzą.


No to widzowie jak już podbudowali mnie to umawiamy się z Grzesiem, że o 19 lecimy skuterem na zbiornik Kozioł w Janowie Podlaskim. Jest to woda PZW.
Przed wyprawą jeszcze szybki skok do wędkarskiego, aby zakupić białe robaki(na coś te żywczyki musimy połapać) i dokupiłem sobie dwa trupki,a mianowicie tołpygi jako trupki.



Jakoś o 17 myślę idę nakopać trochę czerwonych robaków, bo zapomniałem kupić. W te upały szukam wilgotnych miejsce, gdzie nie dociera słońce i tam udało się kilka robaków nakopać. Szybko się pakuje i od razu składam zestawy,a w głowie mam cel złowienia węgorza. Chodź wiem, że muszę zmontować lekko mocniejsze zestawy, bo na tym łowisku jest sporo sandacza i suma  niż węgorza, a biorą na te same przynęty.

O 19 jestem już u Grzesia. Chwilę musiałem na niego poczekać(około 15 minut) i ruszamy dalej. Przed godziną 20 jesteśmy na miejscu i stanowiska, które nas interesują są na całe szczęście wolne. Nikomu w końcu w taki upał chciało by się siedzieć nad wodą.

Wyjątkowo szybko, bo w 10 minut się rozstawiłem, a Grzesiu też w kilka minut nałapał kilka krąpi i wymiarowych wzdręg na spławik. Akurat na spławik w tym łowisku bez problemu idzie nałapać masę drobnicy, nawet bez nęcenia.

Jedna wędka leci na trupka(tołpygę), a drugą chciałem dać na czerwone robaki, lecz okazuje się, że czerwone robaki nie wytrzymały takiej temperatury i się "rozlazły, zniszczyły"
Więc siłą rzeczy druga wędka leci na żywca.



No i 20:10 i  wędki w wodzie. I teraz pojawia się problem mianowicie komary i meszki, które nie dają żyć. Mimo, że gorąco to trzeba ubrać długie spodnie i długą bluzę, gdyż bez tego nas kąsają.
O godzinie 20:12 mamy 32 stopnie , le ta temperatura potem się przyda :P



Szybko skok do sklepu, aby coś do jedzenia i picia kupić i pozostaje podziwiać zachód słońca oraz drapać się po tych komarach...



Czas leci szybko i o 22 przerzucam po raz pierwszy zestawy. Na wędce z shimano alivio leci żywczyk(wzdręga) ponad 15cm i wyrzucam ją nie daleko brzegu(15-20m). Przez dwie kolejne godziny do pół nocy spać się nie da przez te cholerne komary. Nie mogąc spać z Grzesiem podziwiamy gwiazdy. Przy okazji widząc jakieś UFO, a mianowicie jakiś obiekt. Poruszał się po niebie szlaczkiem i co chwila się zatrzymywał,a później dalej leciał. Podziwiamy co chwila spadające gwiazdy(a wiadomo raczej jakie było moje życzenie widząc spadającą gwiazdę)
No i przez 2 godziny rozmawiamy o przygodach z podstawówki(szkoły). Aż nagle pewnie lekko po pół nocy, na karpiówce Shimano Alivio odjazd typowo karpiowy. Swinger w górze i po chwili szybkie zacięcie. Ryba wysuwała żyłkę z kołowrotka przy czym słychać dźwięk mocno skręconego hamulca i tak ryba odjechała z 15-20 m. W końcu czuje luz, nic się nie dzieje, myślę "puścił" i zwijam sobie luźną żyłkę.A ryba jak torpeda ruszyła w moją stronę i nagle czuje opór i mówię do Grzesia "To sum na 100% i ma może z 20 kg nawet"
Ryba walczy i w końcu odjeżdża na prawą stronę. Szybko idziemy za rybą po brzegu, aby ryba nie weszła w jakieś ziele czy inne zestawy. Walka trwa w najlepsze,a Grzesiu już rozłożył podbierak. Przeciwnika nie widać,aż w końcu ryba gdzieś na 5 m od brzegu wjechała w jakiś zaczep. Czuję rybę, ale nie da się jej wyciągnąć. No to otwieram kabłąk w kołowrotku i popuszczam żyłkę, a wraz nią ryba jedzie. Nadal widzę, że moja żyłka nadal przechodzi przez jakieś zaczepy.  Znowu jest moment , że ryba nie może wyjść z zaczepów. W końcu myślę nie daleko brzegu to idę po nią.Szybko wywalam długie spodnie i bluzkę i wchodzę do wody. Daję krok i pół metra wody, a następny krok i już po pas wody, wiec rezygnuje z tego pomysłu. Tym bardziej, że dno kamieniste i bardzo nie równe, a wędka na maxa zgięta. Ja w sumie też i na siłę próbuję wyciągnąć tą rybę z zaczepów. W międzyczasie myśląc, że mam małe szanse wyciągnięcia ryby, bo mam w zestawie tą stalkę, która nie jest zbyt pewna(ale wtedy już nie miałem zwykłych wolframów ani innych przyponów,a stalek mam jeszcze z 100) i coś puściło,czuje luz. Zwijam żyłkę, nadal luz i mówię ,że puścił zestaw na zaczepie.Odchodzimy z Grzesiem na górę, bo jak schodziłem do wody to trzeba było schodzić na dół . Narzekamy na pech, ale po chwili coś zaczyna mi wędkę z ręki zabierać,a jednak jest ryba. Teraz myślę zmiana taktyki. Ryba idzie w prawo to i ja w prawo przechylam wędkę, aby ryba pojechała w lewo i tak trwa kolejne 15 minut holu, gdzie już w 100% kontrolowałem rybę. Podczas pompowania czuję tylko jak żyłka jest chropowata i przetarta przez kamienie,ale żyłka z Mikado dała radę. Nogi się trzęsą jak galareta. Chyba pierwszy raz od 2 lat. W końcu pierwszy raz widzimy suma. Szybko oceniam na 7-8 kg. W nocy jakoś te ryby mniejsze się wydają,a Grzesiu mówi, że ma ponad 10 kg  na 100%. Po  momencie  sum się wyłożył i ląduje w podbieraku.


Zapięty inaczej, niż książkowo. Zaciął się lekko za tartką w stronę gardła. Ważymy go w podbieraku i waga pokazuje 14,4 i 14,5 kg. Potem odliczamy podbierak, który ważący 800 gram i wychodzi 13,8 kg i jest to NOWA ŻYCIÓWKA. Mierzymy rybę dwukrotnie i wychodzi 130 cm.

To teraz czas na chrzest bojowy nowej życiówki, czyli Grzesiu polewa mnie wiadrem wody, ale okazuje się, że to się nie nagrało,a wiec druga tura. Drugie wiadro wody ląduje na moim ciele.
Cały mokry, ale przygotowałem się do tego, bo tylko byłem w koszulce z krótkim rękawkiem i krótkich spodeńkach, a woda całe szczęście ciepła.




 Ja mega zadowolony. Emocje będą na filmie i czas na najpiękniejszą rzecz, czyli podarowanie przeciwnikowi wolności. Z 2-3 minuty krótkiej reanimacji w wodzie i sum odpływać,a ja w swoją stronę :D


UDAŁO SIĘ.

Zestawy poplątane i  nawet już mi się ich przerzucać. Chodź później nudząc się przerzuciłem je podekscytowany na maxa.

O dziwo stalka na którą wszyscy narzekają wytrzymała. Żyłka mimo, że przecierała się na kamieniach wytrzymała i nic w tym momencie nie zawiodło. W końcu i nareszcie jest rano po 4:30 i zaczęliśmy się zwijać, bo znowu komary nie dały żyć.

Zestaw na który został złowiony sum to:
Wędka Shimano alivio 360cm
Kołowrotek York Tontor 4004 z żyłką Mikado 0,35mm
Zestaw końcowy bardzo prosty żyłka główna - leadcor 50 cm a na nim bezpieczny klips z płaskim ciężarkiem 90 gram-agrafka-stalka 30 cm-mocny hak.


W końcu godna mnie ryba :D dla takich chwil warto żyć.





5 komentarzy:

  1. Gratulacje Rafał :) szkoda tylko, że teraz jak opublikowałeś gdzie go złowiłeś przypuszczam zmasowany najazd na tą wodę :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejscowi będą mi wdzięczni,bo od 2 lat walczą tam aby znieść okres i wymiar ochronny suma,bo za dużo go tam jest :D A po za tym myślę że ci co tam pojadą na dużego suma to raczej go wypuszczą,bo profesjonaliści wypuszczają ryby,a amatorzy raczej z swoimi teleskopami dużych szans nie mają na wyholowanie takiej ryby.

      Usuń
    2. Jednak mój czarny scenariusz się sprawdził z tego co czytałem bydło ruszyło nad wode :(((

      Usuń
  2. Rafał superr :D gratki ileż można było czekać na taką rybę z twojej strony, jeszcze raz gratuluje pozdrawiam Konrad zgierski ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jakaś chudzinka ten sum mój 130 cm ważył 42 kg ale to z łowiska specjalnego w olesnikowej dolinie

    OdpowiedzUsuń