piątek, 11 sierpnia 2017

Sumy nad Bugiem + drobnica na bata


Rzeka Bug, jedna z największych rzek w Polsce. Po 40 km drogi i jesteśmy na miejscu.
Czujemy się jakbyśmy cofnęli się w przeszłości o jakieś 1000 lat. Rzeka dzika,brak ingerencji człowieka. Obok starorzecze i jakieś wylewiska. Ogólnie dziko.
Szybka nocka,spontaniczny wypad na drobnice i suma.W obu przypadkach coś się złowiliśmy. Aby dowiedzieć więcej zapraszam do dalszej lektury.


Dnia 10 Sierpnia 2017r. Adam namawia nas nad Bug. Szybka decyzja i spontaniczna nocka.Cel wyprawy złowić drapieżnika lub białoryb. Jedna wędka na drapieżnika, a druga na drobnice. Mateusz bierze od taty Toyotę(samochód) i ja kieruje. Zapakowaliśmy wszystko i lecimy nad bug. Po drodze nachodzi nas burza i deszcz, ale jedziemy dalej i dojeżdżamy na łowisko około godziny 19. Jesteśmy na łuku Buga,gdzie nurt jest bardzo wolny co nas cieszy.



Miejscówka w połowie wolna i idzie się zmieścić w 3 osoby. Każdy łowi po 2 wędki. Adam w ekspresowym tempie na bata łapie ukleje,krąpie,wzdręgi i babki bycze,które  posłużyły nam na żywca/trupka.







Na miejscu widzimy, że nie ma polskiego zasięgu. Tylko z  Białorusi, więc wszystko jest droższe, a łowiliśmy kilka km od Białorusi. Godzina 20:30, więc czas  pomyśleć o ognisku i coś zjeść.Akurat miałem z sobą 2 eko ogniska z Wodsona, ale drzewo w około lekko mokrawe,a obok jest las. Wiec wchodzimy do lasu i zbieramy bardziej suche gałęzie. Przy okazji znaleźliśmy kilka grzybów.


Po jakimś czasie u mnie na sumówce "zatelepał" dzwoneczek, ale tylko wstałem z krzesła i zrobiłem dwa  kroki i pusto. Nawet uklei (żywiec) nie ma na haku.


Zjedliśmy po dwie kiełbaski na głowę,chipsy,jakiś napój i jesteśmy zadowoleni. Wędki w wodzie,lecz nic brać nic nie chce. Jakoś o 22 godzinie widzimy,że  ktoś jedzie w naszym kierunku i okazuje się, że to policja z PRR. W składzie dwóch osób z policji i 3 osoby z PSR,czyli kontrola. Pierwsza od 4 lat, od 2013 roku,a druga w życiu. W rejestrach wszystko wpisane,skontrolowali nas i pojechali dalej. W nocy coś mi z wiaderka żywce wyjadło z wiaderko,a  było od mnie z 2-3 metry.  Coś słyszę jak chodzi,wstaję i obracam się w stronę wiaderka, a tam coś ucieka z moim żywczykiem w stronę lasu. Był to chyba lis lub norka(tak stwierdził miejscowy)
       Poranne wstają wzorze i z oddali słychać jakiś hejnał czy hymn,a dopiero od 6 godziny zaczynają brać normalne ryby.



Na feederze zarzuconym 2-3m od brzegu był odjazd, ale po zacięciu  pusto. U Adama na żywcu odjazd(nagrany zresztą), ale też pusto. Wpada miejscowy(spoko gościu) łowić na wątróbkę i nam daje trochę wątróbki. Po chwili u Mateusza wpada sumek około 35-40 cm na wątróbkę rzecz jasna.



Mija 20 minut godzina 6:30 i u mnie branie,szybki hol i sumek z 3-4 cm większy od Mateusza.Ten sam rocznik.


Już się pakujemy.Wszystko prawie w samochodzie, a tutaj widzimy,że miejscowy ma odjazd na wędce,zacięcie i widać,ze siedzi coś dużego.Wiadomo, że to sum i to nie mały. Bierzemy nasz karpiowy podbierak, bo zwykły miejscowego okazuje się za mały i po 5 minut walki, co jest nawet nagrane trochę,w podbieraku ląduje sum 78 cm. A wiadomo,ze ludzie starej daty nie znają C&R i sum trafia do siaty,bo jest wymiarowy.





Wszyscy chyba zadowoleni, bo ta miejscówka jest pod dużą presją wędkarską,więc na super efekty nie liczyliśmy Film z wyprawy pojawi się niebawem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz